sobota, 30 stycznia 2010

Gadaj zdrów


Umiejętność prowadzenia rozmowy w trakcie spotkania karnawałowego jest równie istotna jak znajomość figur tanecznych. W końcu, gdy mamy już zaczesane włosy, zaspokojony apetyt i pragnienie, w dobrym tonie jest zamienić kilka słów, chociażby z siedzącym obok sąsiadem. Gdy jednak nie jesteśmy mistrzami konwersacji, nie wpadajmy w rozpacz! Zajrzyjmy do poradnika Ireny.

Ważną sprawą jest odpowiednia tematyka rozmów. Niejednego z naszych przyjaciół interesują nowe kierunki w biologii, malarstwie czy literaturze, innego hodowla rybek w akwarium, piekarnictwo czy ostatnie zdobycze techniki. Jeśli gospodarze chcą zrobić przyjemność gościowi, niech podyskutują z nim o tym co go najbardziej interesuje, co jest jego "konikiem". W rozmowie zawsze najważniejsze są: wdzięk, połączony z serdecznością, a ponadto trzeba umieć słuchać! Dobre wychowanie nakazuje, aby nigdy nie przerywać partnerowi; ale co zrobić z gadułami? Jedyne wyjście: poczęstować ich czymś do jedzenia czy picia albo papierosem.

(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1969, s.218)

środa, 27 stycznia 2010

Szalalala, zabawa trwa


Karnawał w pełni, choć nie wszyscy z nas szaleją na dancingach, obsypani brokatem. Po kolejnym, wyczerpującym fizycznie numerze tanecznym, wracamy do stołu by coś przekąsić, napić się schłodzonej lemoniady lub gruzińskiego winiaku. Irena, jak zwykle, stoi na straży właściwego zachowania.

Ręce nigdy przy twarzy! To oznacza też: nie dłubać w nosie, uchu, czy zębie. Nie podpierać brody dłońmi, nie skubać wąsów, bokobrodów czy rzęs (prawdziwych czy sztucznych). Pana, który przy stole z nonszalancją zaczesuje grzebieniem, wyjętym z kieszeni marynarki, swoje bujne lub rzadkie włosy siejąc dookoła łupież, nazywają w Poznańskiem: "elegantem z Mosiny", ale na pewno nie zasługuje on na określenie:"człowiek elegancki". Wszelkie poprawianie urody może odbywać się garderobie lub toalecie - nigdy przy stole! Nawet i wtedy gdy się tylko czeka na jedzenie.

(Dookoła stołu, Warszawa 1981, Watra, s.99)

Jak wiadomo, każda zabawa kiedyś się kończy a i lemoniada potrafi zawrócić w głowie. Żeby nie skończyć z okładem na czole i oponą w ustach, przestrzegamy piosenką w wykonaniu Wiesława Gołasa.


niedziela, 24 stycznia 2010

Krok w krok


Jak cię widzą, tak cię piszą. Niech nam się nie wydaje, że to jak chodzimy – jak stawiamy kroki, w jakim rytmie biegniemy do odjeżdżającego właśnie tramwaju – jest obojętne i nic nie znaczące. O poważnej kwestii prawidłowego chodu pisze Irena w poradniku dla milicjantów:

Gdy mówimy o ładnym chodzie, mamy na myśli chód sportowy. Prawidłowa postawa, głowa wysoko podniesiona, wyprostowane barki, długość kroku dostosowana do wzrostu. Ręce podczas chodzenia nie mogą się zachowywać jak skrzydła wiatraka ani zwisać sztywno jak martwe. Biorą one również udział w chodzie, ale nie macha się nimi zbyt intensywnie ani nie odstawia zbyt daleko od korpusu (…).

To, co piszemy, łatwiej jest pokazać niż opisać. Zawsze można znaleźć wśród znajomych kogoś, kto ma dar naśladowania; trzeba go więc poprosić, by udał – nawet śmiesznie, karykaturalnie – nasz sposób chodzenia, poruszania się itp. Jeśli to zrobi dobrze, możemy zauważyć wszystkie swoje błędy i śmiesznostki, które przez wiele lat mogą uchodzić naszej uwagi, ale nie uwagi tych, którzy na nas patrzą i nas obserwują. Umiejętność obserwowania siebie i naszych kolegów, właśnie w trakcie poruszania się, chodzenia itd. Może nam bardzo ułatwić rozpoznawanie stanów psychicznych ludzi.

Zauważcie jak chodzą, poruszają się przygnębieni, załamani nieszczęściem, które wprost przygniata ich do ziemi. Jak beztrosko i wesoło idą ludzie szczęśliwi; jak ślepi chodzą zakochani; jak nadęci i ważni, pełni godności są ci, co to mają wodę sodową w głowie; jak zamyśleni i nieraz półprzytomni są naukowcy, wynalazcy, ludzie opętani jakąś twórczą ideą; jak z głową wysuniętą naprzód, wymachując ramionami, chodzą tzw. społecznicy, a jak ukradkiem, nieomal prześlizgując się w tłumie potrafią chodzić ci, którzy chcieliby być niezauważalni, którzy mają wiele na sumieniu – lub właśnie oni mają krok zaczepny, arogancki; są pełni nonszalancji i zdają się mówić: „no, niech mnie kto spróbuje zaczepić!”.

Milicjanci na ogół poruszają się z powagą i godnością, jaka przystała ich mundurowi, ale zdarza się, że niscy mają zbyt długi krok, a wysocy zanadto drobią.

(Uprzejmy milicjant, Warszawa 1964, Oddział szkolenia KGMO, s. 72-73)

Na deser wiecznie aktualny skecz grupy Monthy Pythona, który Irena na pewno by doceniła:



sobota, 23 stycznia 2010

Och, misiu!


Co uratuje nas w taki ziąb, jak ten za oknem? Co ogrzeje w mróz? Miś! Sztuczny oczywiście. Zanim założymy futro, spróbujmy zgodnie z przepisem Ireny, skutecznie je odświeżyć.

Można futro rozłożyć na stole, a na patelni rozgrzać ok. 1 kg otrąb. Następnie garść ciepłych otrąb wciera się ruchem kołowym w zabrudzone miejsce. Po dokładnym oczyszczeniu, otręby trzeba wytrzepać, a potem rozłożone futro bić 2 trzcinkami, miejsce przy miejscu. Ewentualnie można lekko skropić futro wodą kolońską. Bić należy tak długo, aż się resztki otrąb wybije, a następnie jeszcze raz wytrzepać, a futerko jest jak nowe.

(Dom bez tajemnic, Warszawa 1990, Wydawnictwo Alfa, s.202)

czwartek, 21 stycznia 2010

Wyobraź sobie, że zawsze masz czas...


... na przygotowanie smacznego obiadu, że codziennie, o mniej więcej stałej porze jesz coś ciepłego, sycącego, zdrowego. Irena przypomina, że nie tylko jedzenie jest ważne!

Szalenie ważna jest nie tylko atmosfera sprzyjająca przygotowywaniu jedzenia i trwająca podczas jedzenia, ale i estetyka podawania potraw. "Talerz jak malowanka"- głoszą żywieniowcy. Bo wtedy, nie tylko "oczy wchodzą do jedzenia" i "aż ślinka leci", ale barwność na talerzu nieomal gwarantuje, że jest na nim wszystkiego po trochu z podstawowych składników odżywczych. Coś czerwonego- np. pomidor, dynia, marchew, papryka - na pewno dostarczy witaminy A, coś zielonego- np. sałata, natka, rzeżucha - witaminy C, węglowodany będą w ziemniakach, makaronie lub kaszy a białko w mięsie lub jajku , rybie czy serze.

(Czy wiesz co jesz?, Warszawa,1985, Wydawnictwo Alfa, s.6)

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Irena zdumiona


Czy można naukowo potraktować czynność tak prostą jak zmywanie? Oczywiście, że tak.
Wykłady dr Pliszkowej (pracownicy Państwowego Zakładu Higieny i SGGW) wprawiły Irenę w zdziwienie i przerażenie. Otóż dr Pliszkowa zbadała (dodajmy, że było to w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku) naczynia myte w tradycyjny sposób. Okazało się, że mimo mycia, na powierzchni talerzy nadal znajdują się kolonie bakterii. Pominiemy jednak dość długi i zawiły przepis na zmywanie wg Pliszkowej (są tam roztwory mydła, kilkukrotne polewanie naczyń wrzątkiem). Zajmijmy się kwestią wycierania.

Chodzi o to, czy wycierać naczynia, czy nie? Dr Pliszkowa radzi wycierać. Tylko wtedy jest to niepotrzebne, jeśli naczynia suszy się w gorącej suszarce. W gospodarstwach domowych suszarek przeważnie nie ma, więc jesteśmy skazani na suszarki zwykłe (lepiej z drutu niż z drewna) i na wycieranie, ale dokonuje się go niezwykle szybko i łatwo. Naczynia po opłukaniu gorącą wodą i ułożeniu na suszarce wysychają bardzo szybko. Zwykle jednak zostają na nich krople wody; one więc wysychając powoli w ciepłej temperaturze mieszkania, stają się miejscami wylęgu bakterii. Gdy jednak wytrzemy naczynia suchą, czystą, ścierką, nie dopuścimy do wylęgu. Naczynia bedą rzeczywiste czyste.

(My i nasz dom, Warszawa, Wiedza Powszechna, 1956, s.167)

niedziela, 17 stycznia 2010

Hej, sokoły!


Niektórzy z Was i Nas, spędzą niedzielne popołudnie pijąc dawno odkładaną kawę z dawno niewidzianymi (a jakże drogimi) przyjaciółmi. Do kawy zwyczajowo podajemy ciasto, a gdy spotkanie odbywa się w kawiarni, zazwyczaj zamawiamy tzw. „zestaw obowiązkowy”, choć dziś niekoniecznie jest to kawa i wuzetka. Co na temat kawiarnianego posiłku sądzi Irena?

W jakim stopniu „posiłek kawiarniany”, czyli 2 ciastka z kawą – zaspokaja zapotrzebowanie dzienne organizmu kobiety? Powiedzmy, że zjadła 2 sokoły, a do czarnej kawy dodała 15 g cukru. Zapotrzebowanie na tłuszcze i węglowodany, jak i na inne kalorie zostało zaspokojone w 20%, ale na białko, wapń, żelazo, witaminy A i B - w procentach znikomych, na witaminę C, która- jak wiadomo- musi być dostarczana organizmowi codziennie, w ogóle nie, bo jej nie ma ani w ciastkach ani w kawie. Więc jeść czy nie jeść? Jeść! Ale o wiele rzadziej, niż dotychczas, a dziecku lepiej kupić pomidor, dać głąb z kapusty, marchewkę niż ptysia czy tort, co nie oznacza, żeby tych smakołyków w ogóle dzieci i siebie pozbawić!

(Czy wiesz co jesz?, Warszawa,1985, Wydawnictwo Alfa, s.65)

Dla wyjaśnienia dodajmy, że owe „sokoły”, to kruche ciastka przekładane masą śmietankową, posypane obficie cukrem pudrem. Przypominamy, że zimową porą, nie tylko „zestaw”, ale i szatnia są obowiązkowe, co obrazuje niezapomniany fragment z filmu Miś (1980, reż. Stanisław Bareja).

sobota, 16 stycznia 2010

Konkurs czas zacząć!

Konkurs na Blog Roku 2009 wszedł właśnie w drugi etap. Teraz to Wy, Miłośniczki i Miłośnicy Ireny, możecie pomóc tej stronie i jej autorom. Jeśli macie 1,22 PLN brutto, chęć pomocy i telefon komórkowy, wyślijcie SMS o treści H00708 na numer 7144. (Owo „00” w treści to „zero-zero”, a nie dwie literki „O”!).


Wszelka pomoc będzie mile widziana, a ze swej strony obiecujemy dokładać starań, by Irena towarzyszyła Wam i służyła radą każdego dnia.


Dziękujemy!



czwartek, 14 stycznia 2010

Pętelka na zapałkę

Mundur czy marynarka, Irena przestrzega przed niechlujnym zastępowaniem guzików różnymi ersatzami. Taka „prowizorka” zawsze świadczy o lenistwie i niedbalstwie, dlatego też pilnujmy, by nasze suwaki, guziki i pętelki wyglądały schludnie przez cały 2010 rok. Ogłaszamy Rok Guzika!

Ażeby porządnie wyglądać, nie wystarczy tylko ubrać się przepisowo. Trzeba jeszcze dbać oto, by każdy szczegół umundurowania był na swoim miejscu i w takim położeniu, w jakim być powinien. Nieładnie wygląda, jeśli nawet jeden guzik przy mundurze jest odpięty. Jeszcze gorzej, jeśli go w ogóle brak. Zapałka czy spinacz mogą niekiedy – w razie gdy guzik się urwie – ratować sytuację; jednak zastępowanie nimi nici przez dłuższy czas jest po prostu niechlujstwem.

(Uprzejmy milicjant, Warszawa 1964, s. 26)

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Que sera, sera


Im dłużej obcujemy z twórczością Ireny, tym bardziej podziwiamy jej szeroką wiedzę. Ponieważ półki Redakcji Bloga sukcesywnie zapełniają się nowymi, irenowymi nabytkami, również z dziedziny prawidłowego odżywiania i dietetyki, praktycznie codziennie odkrywamy interesujące ciekawostki dotyczące np. fasoli, ryżu czy... sera.

Nie wiadomo skąd się wzięło porzekadło: "śmieje się jak głupi do sera". Dlaczego "głupi"? choć poprawniej byłoby: mądry. W serach jest glutaminian sodu lub kwas glutaminowy, który przecież zaostrza inteligencję. Był czas, że jadano kwas łyżkami i leczono nim dzieci niedorozwinięte, dopóki nie przekonano się, że aż nadto wystarczające jego ilości znajdują się w zwykłych serach. W 1982 roku, badając sery pleśniowe, odkryto np. że taki ser roquefort wpływa na pogodny nastrój. Wytwarza bowiem biokatalizator, który nazwano requefortinem, o działaniu antydepresyjnym. Odkrywcą jego jest prof. Hans Jurgen Rhems, dyrektor Instytutu Mikrobiologii w Munster.
Gwiazdy filmowe jadają chudy twaróg z mlekiem, nieraz bez chleba, np. na śniadanie. Syci a nie tuczy i świetnie wpływa na cerę, kości, urodę.

(Czy wiesz co jesz?, Warszawa,1985, Wydawnictwo Alfa, s.46)

Miłośnikom serów, dedykujemy piosenkę, rzecz jasna nie o serze, w wykonaniu Doris Day. Piosenka pochodzi z filmu Alfreda Hitchcocka z 1956 roku, pt. The Man Who Knew Too Much.


piątek, 8 stycznia 2010

Cisza jak ta?


Synoptycy ostrzegają przed zbliżającymi się opadami śniegu i silnym wiatrem, tak więc ręka sama rwie się do pokrętła, aby radioodbiornik nastawić na rozgrzewające rytmy. Zanim uraczymy sąsiadów tanecznymi wersjami największych przebojów Mieczysława Fogga, pomyślmy, że może inni woleliby w ciszy posłuchać Sipińskiej.

Ryk radia czy telewizora od razu zdradza brak kultury ich właścicieli (albo ich głuchotę). Sama przyjemność w słuchaniu ogłuszających wrzasków dowodzi braku kultury, a nieliczenie się z innymi, stanowi dodatkowy dowód. Człowiek kulturalny - powtarzamy to do znudzenia- ma zawsze wzgląd na innych, a także umiłowanie ciszy. Zauważcie, iż ludzie kulturalni nastawiają radia i telewizory tak, że już za drzwiami pokoju nic nie słychać. Niekulturalni lubią nastawiać głośniki "na cały regulator", aż powietrze wibruje i dom się trzęsie. Ludzie tacy są plagą dla swoich sąsiadów.

(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1969, s.226)

Dziś, wyjątkowo zachęcamy do zachowań na przekór radom Ireny. Z okazji rocznicy urodzin Króla i Chudego Białego Księcia, radzimy słuchać głośno i odtwarzać więcej niż raz!




czwartek, 7 stycznia 2010

"Uprzejmy milicjant" (1964)


Drodzy Czytelnicy!

Zazwyczaj dzielimy się z wami konkretnymi poradami z bogatej skarbnicy Ireny, a na ich źródło w konkretnej książce (czy to w Domu bez tajemnic czy w Od ananasa do ziemniaka) wskazujemy jedynie mimochodem; w przypisie dolnym umieszczonym na końcu cytatu.

Tym razem jednak bohaterką posta musi stać się cała książka – biały kruk, który z narażeniem własnej ciągłości finansowej redaktorzy bloga postanowili zakupić. Mowa oczywiście o legendarnej i niemal całkowicie niedostępnej obecnie książce, jaką Irena napisała wespół z bliżej nieznanym Janem Kapicą, zatytułowaną Uprzejmy milicjant (Warszawa 1964, Oddział Szkolenia KGMO) – pozycją savoir-vivre’ową skierowaną do peerelowskich mundurowch.

Nasza fascynacja nie zna granic, dlatego w kilku kolejnych postach możecie się spodziewać rodzynków z tej nowej dla nas pozycji – która okazuje się aktualna nawet dziś i niejeden policjant/niejedna policjantka powinni się z niej uczyć! Dziś tylko skromny wyimek:

Szczególnie gdy jest się w mundurze jedzenie lub picie na ulicy wygląda fatalnie i dlatego powinno się tego unikać. W cywilu można sobie, np. w upalne dni, lizać lody przed kioskiem, ale w mundurze nie wypada. Zawsze lepiej zajść do lokalu i tam szybko coś zjeść lub wypić. Może się jednak zdarzyć, że jedyna możliwość wypicia wody, lemoniady, piwa jest tylko przy kiosku. Wówczas, nie ma rady, trzeba tu wypić, ale szybko, dyskretnie, bez rozmów towarzyskich.

(Uprzejmy milicjant, Warszawa 1964, Oddział Szkolenia KGMO, s. 126)

A by oddać sprawiedliwość współautorowi książki, Janowi Kapicy, oddajmy cześć zespołowości jako takiej – nucąc pikantny przebój Kabaretu Starszych Panów, „Wespół w zespół”: