poniedziałek, 29 listopada 2010

Od bólu głowy


Zaprzyjaźniony bloger (autor ekscytującego “Tajnego detektywa”) przesłał nam pocztą, za co bardzo dziękujemy, książeczkę dr Stanisława Bogusławskiego z 1969 roku pt. Bóle głowy. Broszura jest zwięzła i napisana trzeźwym stylem (mało tu kwiecistych – i uroczych! – dygresji Irenowych), ale rysunki, jakimi publikacja została opatrzona, są zaiste niepowszednie. Postanowiliśmy podzielić się trzema z nich (autorem jest J. Flisak, który współpracował też z Ireną). Mamy nadzieję, że się spodobają.



piątek, 26 listopada 2010

Te wspaniałe dyniowate

Listopad prawie się kończy, a my nie podaliśmy ani jednego przepisu Ireny na potrawę z dyni. Dziś naprawiamy ten błąd. Poniżej przepis na konfitury z dyni z odrobiną alkoholu.

1,5 kg dyni (o intensywnie pomarańczowym kolorze miąższu), 1 kg cukru, szklanka wody, sok z cytryny lub kwasek cytrynowy, 1 kieliszek araku, rumu lub wódki.

Dynię oczyścić, obrać, pokrajać w kostkę, a jeszcze lepiej wydrążyć z niej kulki. Przełożyć na sito i włożyć na 1 min do wrzącej wody, a potem do zimnej. Osączyć, skropić sokiem z cytryny i alkoholem. Z cukru i wody ugotować syrop (ok. 10 min). Włożyć dynię, lekko podsmażyć i odstawić. Na drugi i trzeci dzień powtórzyć tę czynność. Kulki dyni powinny być przejrzyste, a syrop gęsty. Wtedy przełożyć konfitury do słoików, zamykać i pod kocyk.

(Słońce w słoikach, Warszawa, 1988, Watra, s.49)

poniedziałek, 22 listopada 2010

Dzyń, dzyń!

Choć ścieżki rowerowe dla wielu z nas są wciąż marzeniem co najmniej równie odległym, jak szklane domy, zamki na lodzie, czy stadiony na Euro 2012, to mimo to wiele osób wybiera właśnie tzw. bicykl jako swój ulubiony środek codziennej lokomocji. Nawet na siodełku należy jednak pamiętać o zasadach dobrego wychowania:

Kulturalny rowerzysta nie wypuszcza kierownicy, aby ręce nonszalancko schować do kieszeni, nigdy też nie jeździ chodnikiem.

Niegrzecznie jest oglądać się za starszą tęgą panią albo brodatym panem, gdy jadą rowerem. Ślązaczki używają powszechnie tego środka lokomocji wyruszając po zakupy. I ośmieszyłby się człowiek, który okazałby zdziwienie. Z drugiej zaś strony dziewczęta i kobiety muszą pamiętać, że wiatr czasem rozwiewa spódnice czy sukienki. A zatem do jazdy rowerem trzeba się zawsze odpowiednio ubrać.

(…)

O zachowaniu się w pojazdach konnych, ciągnikach i… pojazdach kosmicznych chyba nie będziemy pisać.

(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1969, ss. 165-166.)

Tymczasem przed wyruszeniem na własnych dwóch kółkach po chleb i masło, załadujmy do odtwarzaczy mp3 klasykę rowerową w wykonaniu zespołu Queen:

sobota, 20 listopada 2010

Cebulą szoruj i przecieraj


Rok temu zachęcaliśmy do ostatniego w sezonie jesienno - zimowym mycia okien. Dziś, zanim (być może) przystąpimy do tej czynności, przypomnijmy sobie za Ireną o dokładnym umyciu ram okiennych.

Mycie okien zaczynamy od umycia ram okiennych. Wycieramy cebulą ślady po muchach i żyletką zeskrobujemy resztki zaschłej farby. (Uważać by nie porysować szkła! i nie przeciąć palców). Tłuste plamy po oblepianiu szyb kitem można też zetrzeć przekrojoną cebulą. Ramy okienne (futryny) warto po umyciu jeszcze przetrzeć suchą, miękką ściereczką. 

(Dom bez tajemnic, Warszawa 1990, s. 20)

poniedziałek, 15 listopada 2010

Cmoknonsens

Pisaliśmy już kiedyś o nieszczęsnym (i spektakularnie wyśmianym przez Kazimierę Szczukę) zwyczaju całowania kobiet w rękę, ale walki z tą patriarchalną zaszłością nigdy dosyć:

(…) „Cmoknonsens” – jak wspominaliśmy – wciąż się utrzymuje. Jeśli zatem mężczyzna koniecznie chce całować panie w rękę, niech robi to grzecznie. A więc nie po „tysiąc razy”. Nawet dziękując za coś musi zachować umiar. Skoro całuje tylko sędziwe damy, nie powinien wyróżniać żadnej z młodych kobiet. Jeśli całuje po kolei wszystkie, będzie nieuprzejmy, gdy którąś ominie; jeżeli pocałuje w rękę kilkunastoletnią panienkę, niech się już nie tłumaczy, że myślał iż to jest jej mama.

(…)

Całowania w rękę na ulicy, na plaży itp. należy raczej unikać. Przy czynności tej mężczyzna powinien się nachylić, a kobieta może podnieść rękę nieco wyżej, ale bez przesady – właśnie tylko „nieco”.

(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1969, ss. 78-79)

Pamiętajmy, że całowanie odbywa się też czasem na linii męsko-męskiej i może mieć głębokie reperkusje międzynarodowe:

sobota, 13 listopada 2010

W świetle świec

Czasem z konieczności a czasem ze szczerej chęci, zjadamy posiłek przy świecach. Irena, wielka orędowniczka ciepłego światła świeczki, poucza:

Świece, które kapią, można na kilka minut przed zapaleniem włożyć do dobrze słonej wody. Ten zabieg przedłuża ich żywot i kapanie jest dużo mniejsze. Pod kapiące świece podkłada się na lichtarzach talerzyki, które chronią meble czy obrusy. Pomysłowość dziewcząt przygotowujących przyjęcie przy świecach bywa niezwykła. Potrafią np. kupić tanie, zwykłe białe świeczki i ozdabiać je naciekami z parafiny zmieszanej z papryką lub farbami w proszku. Aby świeczka się nie kruszyła, gdy ją się wsadza np. na szpikulec w lichtarzu, wytapia się w niej od spodu otwór gorącym drutem.

 (Dom bez tajemnic, Warszawa 1990, s. 100)

poniedziałek, 8 listopada 2010

Only You


W języku angielskim nie ma problemu: zawsze mówimy „you”. Ale nad Wisłą musimy zmagać się z subtelnościami form drugo- i trzecioosobowych. Irena radzi:

Dlaczego bowiem przechodzimy na „ty”?

Ponieważ ktoś jest bardzo sympatyczny i znamy się już tak długo, że „pan” i „pani” staje się sztywne i oficjalne.

Ponieważ kogoś kochamy z wzajemnością i inna forma jest dla nas nie do przyjęcia.

Ponieważ łączy nas szczera, trwała przyjaźń i każda ze stron wie, że może na drugą zawsze liczyć.

Ponieważ imponuje nam wypicie bruderszaftu z kimś znakomitym. I teraz już można by ciągnąć długą listę wypadków, kiedy przejście na „ty” jest dyktowane interesem, wyrachowaniem lub innymi brzydkimi cechami natury ludzkiej.

Dlatego też powtórzmy jeszcze raz: ostrożnie z mówieniem na „ty”!

(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1969, s. 104)

środa, 3 listopada 2010

Szkoła życia

Rok akademicki w pełni, nie zaszkodzi więc przypomnieć o kilku nieodzownych zasadach uczelnianego savoir-vivre’u:

A więc, jeśli profesorowi rozsypią się notatki na podłogę, kilku studentów powinno bez ociągania się szybko i cicho je pozbierać. Nie ma natomiast sensu, aby cała sala rzucała się hurmem z ukrytą nadzieją, że zamieszanie potrwa jakiś czas i część wykładu „się upiecze”. Z tej starej, „szkolnej metody” studenci muszą już wyrosnąć.

(…)

Nienaganna postawa podczas słuchania wykładów, zachowanie absolutnej ciszy, właściwe zachowanie na ćwiczeniach czy seminariach – wszystko to sprawy wiadome każdemu – rzecz w tym, aby o nich pamiętać. (…) Nie wszyscy jednak (zwłaszcza na początku) wiedzą, że zobaczywszy profesora na ulicy, nie wypada zatrzymywać go i wszczynać z nim rozmowy,  choćby nasza sprawa była nadzwyczaj ważna, a dojście do profesora utrudnione. (…) Wszelkie wystawanie przed domami profesorów lub co gorsza, na klatkach schodowych w celu załatwienia na gorąco jakiejś sprawy czy podpisów w indeksie jest rzeczą niedopuszczalną.

(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1969, ss. 116–117)

Aby przestrzec przed skutkami rozbuchania na amerykańskich kampusach, polecamy uważne obejrzenie fragmentu komedii Animal House (1978). zamieszczony poniżej: