piątek, 17 czerwca 2011

Przydrożne golasy

Dzięki Bogu, już piątek. Wszystkim, którzy wyruszają na weekendowe wyprawy, radzimy omijać podejrzane przydrożne oberże, usilnie przepytywać obsługę barów i restauracji,  co kryje się pod nazwą "danie firmowe". Nie wstydźmy się, próbujmy, testujmy! Skoro tak rzecze Irena - musi tak być!

Nie wstydźmy się zapytać kelnera, co znaczy nazwa jakiegoś dania, jeśli jej nie znamy. Domagajmy się odpowiedzi dokładnej, aby się potem nie czuć nabranymi. Owszem, miłe są i niespodzianki, ale niech choć jedna osoba z obecnych przy stole, wie co to za potrawa. Rożnych nazw rozmaitych potraw namnożyło się w kraju niemało. Wiele restauracji lansuje tzw. "dania regionalne", pod nazwami, które zwykle nic nie mówią. Do tego stopnia, że gdyby nie rubryki w menu, nie byłoby wiadomo czy to zupa czy deser czy drugie danie. Weźmy na przykład z nazw polskich "golasy", a z nazw międzynarodowych "turnedos a la Rossini". Golasy to wielkie jak ręczne granaty kluchy z kaszy gryczanej, a turnedos a la Rossini to porcja wołowiny na grzankach, danie wymyślone przez słynnego kompozytora i twórcę oper oraz smakosza nad smakoszami- Rossiniego.

(Kuchnia pod chmurką, Warszawa 1988, Wydawnictwo PTTK „Kraj”, s. 120)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz