czwartek, 3 listopada 2011

Żywią i bronią


Nie wiemy jak to się stało, ale chyba jeszcze nigdy na Blogu nie pisaliśmy o kanapkach. A przecież to najskuteczniejsza "metoda na głoda". Znawcy twierdzą, że podstawą kanapki jest miękki i soczysty środek, głodni wiedzą, że i wyschnięta kanapka w nagłych wypadkach smakuje wyśmienicie. Po raz kolejny sięgamy dziś do przepisów z  Książki kucharskiej dla samotnych i zakochanych, aby za radą autorów przygotować kanapki. Macie bułkę barową, wczorajszy chleb i linijkę? No to zaczynamy.

Wczorajszą bułkę barową krajemy na średniej długości plasterki, które cienko smarujemy masłem. Jeżeli kanapki robimy z białego chleba (też wczorajszego, bo inaczej kromki będą zbyt grube, mało ścisłe i rwące się przy krajaniu), to kromkę grubości 1/2 cm dzielimy na jednakowe prostokąty o wymiarach 4x6 cm. Kanapki przeładowane są rzadko ładne - i poza tym niemodne! 
Dlatego nie silmy się na zbyt wymyślne kombinacje, których nikt zresztą od nas nie oczekuje. Plasterek bułki lub przykrojony do kanapkowej miary kawałeczek chleba po posmarowaniu masłem przykrywamy plasterkami, niezbyt cienkimi, szynki i twardego sera. Na talerzu układamy na przemian kanapki z szynką i serem. Są to najprostsze "kawalerskie" kanapki. Od pań oczekujemy nieco bardziej wyszukanych. To naturalne. (Wiadomo ;-) red.)

(Maria Lemnis , Henryk Vitry, Książka kucharska dla samotnych i zakochanych, Warszawa, 1962, s. 220)

Gdzie zobaczymy najdoskonalsze kanapki? W kinie oczywiście! Amerykańskim. Od dziś także na irenowym blogu :-)


2 komentarze: