sobota, 29 maja 2010

W zdrowym ciele


Po pracowitym tygodniu wypełnionym ćwiczeniami umysłowymi - Irena zachęca do wysiłku fizycznego, podając przykłady, które naprawdę mogą zmotywować.

Wielu ludzi starszych, których kondycją jesteśmy zachwyceni zawdzięcza ją głównie - właśnie gimnastyce i sportowi. Oto parę przykładów: 60 - letnia pani Carves jest słynna ze swoich skoków do wody z 30 - metrowej trampoliny. Gustaw V, król szwedzki, jeszcze po osiemdziesiątce nie tylko grał w tenisa, ale brał udział w tenisowych zawodach i nieraz wygrywał. Lew Tołstoj w 82 roku życia jeździł na rowerze i bardzo lubił długie, wielogodzinne przejażdżki konne. Niewątpliwie systematyczne uprawianie dowolnego sportu podtrzymuje zdrowie i siły. Nie ma nic gorszego niż wejście w "fazę fotelową". Odtąd zaczyna się negatywna starość. Trzeba się przed nią bronić za wszelką cenę!

(Życie bez starości, Warszawa 1969, s.181)

Korzystając z okazji, proponujemy niekonwencjonalne połączenie wschodnich sztuk walki z twórczą przeróbką retro przeboju. Śpiew-Helena Vondráčková, wymachy- Karel Gott.
Za nieustającą inspirację dziękujemy naszej Czytelniczce Aleksandrze.

czwartek, 20 maja 2010

Zagadka nieśmiertelności



W naszym nieregularniku Nieznane oblicze Ireny, dziś zamiast wieczornej Kobry - historia, której nie powstydziliby się Bram Stoker i Mary Shelley. Jak się okazuje, Irena nie ustaje w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie jak żyć bez starości lub… jak nie umrzeć. Pamiętajcie - nie próbujcie tego w domu!

Na czym polega ten zabieg? Skoro zgłasza się pacjent, trzeba mieć krowę lub owcę ciężarną w pogotowiu. Gdy pacjent czeka na zabieg, wówczas zabija się krowę, wyjmuje z niej w warunkach sterylnych macicę z płodem i przenosi na salę operacyjną. Tu wyjmuje się płód i rozbiera na poszczególne organy: wątroba, nerki, śledziona, jądra itd. Laborantka wycina je specjalnymi nożyczkami, w sterylnej klatce i miażdży- każdy osobno - rękami. Jest to jedyny sposób zabezpieczenia komórek przed zniszczeniem. Następnie zmiażdżony narząd wrzuca się do płynu Ringera (rodzaj płynu fizjologicznego) i dokładnie miesza. Natychmiast wprowadza się płyn do strzykawek i wstrzykuje domięśniowo chorym, oczekującym w sąsiedniej sali.
Każdy pacjent otrzymuje miejscowe znieczulenie z chlorku etylu i - zgodnie z zapotrzebowaniem - od trzech do dziesięciu zastrzyków. Sporządza się je z różnych zmiażdżonych organów w zależności od narządów, które u pacjenta mają być odmłodzone.

Cała operacja od chwili zabicia krowy do wstrzyknięcia świeżych embrionalnych komórek pacjentowi, nie może trwać dłużej niż 30-40 minut. Nieraz udaje się wszystko zrobić w ciągu 15 minut. Im szybciej, tym lepiej, tym świeższe są komórki.

(Życie bez starości, Warszawa 1969, s.64)

poniedziałek, 17 maja 2010

Serduszko puka


Zmęczenie majem - niemajem może objawiać się apatią i sennością. W tych trudnych dniach nic nie pobudzi nas lepiej, niż soczysta, krwawa historia. Sięgnijmy więc do niezwykłej książki Życie bez starości, aby towarzyszyć Irenie w poszukiwaniu recepty na nieśmiertelność.

Właściwie trzeba by zacząć opowiadanie od ... serca kury Alexisa Carrela. W 1912 r. amerykański biolog Carrel umieścił mały wycinek serca kury w szklanym naczyniu, w odżywczym płynie, z dostępem powietrza, stwarzając mu wszystkie niezbędne warunki do życia. Serce nie tylko żyło, ale przeżyło i kurę, i Carrela. Dopiero po około 45 latach przerwano doświadczenie, gdy uczeni doszli do wniosku, że w odpowiednich warunkach może być nieśmiertelne, żyć nieskończenie. Serce żyło i nie wykazywało najmniejszych objawów starzenia. Gdyby kura mogła przeżyć tę operację, musiałaby i tak umrzeć ze starości najpóźniej w 1920 r.; ale wycinek jej serca żył jeszcze w 1956 r. Dlaczego tkanka poza ustrojem może żyć dłużej niż ustrój? Ileż w tym nadziei i jakież to niepokojące!

(Życie bez starości, Warszawa 1969, ss.61-62)

Eksperymenty naukowe lub chociażby wieczorne wklepywanie kremu pod oczy, warto umilić sobie inspirującą piosenką.

środa, 12 maja 2010

Pończochy - teraz i zawsze


Amerykanie stosują nadzwyczajne środki, by powstrzymać wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej. Wśród najnowszych pomysłów są metody z użyciem... włosów, piłek golfowych i kawałków gumy.
Włosy z 470 tysięcy salonów fryzjerskich są pakowane w nylonowe rajstopy i dostarczane do magazynów w rejonie wycieku. Stamtąd przerzucane są na plamę i pomagają w jej unieszkodliwianiu - do włosów przylepia się spora ilość oleistych substancji.

Gazeta.pl, 2010-05-10

Brzmi znajomo, prawda? Czyżby innowacje Ireny doczekały się uznania za oceanem? Zanim cokolwiek zatkamy bombą rajstopowo-pończochową, poczytajmy jak sprawić, by pończochy w nienaruszonym stanie pomogły nam przetrwać każdy kataklizm.

Pończochy zwykle są produkowane ze stilonu, elastiku, helanco i częste pranie przedłuża ich żywot. Przed użyciem, jeszcze nowe, trzeba włożyć na godzinę do bardzo zimnej wody (nawet z kostkami lodu) i przetrzymać przez godzinę. Będą trwalsze. Powinny być prane po każdym użyciu, a co najmniej raz dziennie, wieczorem po zdjęciu. Pierzemy w wodzie o temp. 40 stopni, używając mydła toaletowego, płynów lub płatków mydlanych. Nie trzemy, a wygniatamy, nie suszymy na piecach, na grzejnikach itp. bo szybciej się zniszczą. Cieniutkie pończoszki można wzmacniać, zanurzając je na parę godzin, co kilka tygodni w zimnej wodzie.

(Dom bez tajemnic, Warszawa 1990, s. 226)

poniedziałek, 10 maja 2010

Kapelusz włóż!


Fakt, że Irena jest przeciwniczką narzekania i marudzenia jest chyba oczywisty. Jaką radę ma jednak dla tych, którzy krzywią się na deszcz, zbyt wysokie/niskie ciśnienie, przesilenie wiosenne, itp.?

Jeśli jest ci bardzo smutno, kup sobie nowy kapelusz. Nie wierzycie, że to pomaga? Spróbujcie! Pomaga nie tylko kobietom, pomaga wszystkim i w każdym wieku. Nie musi to być zresztą koniecznie kapelusz; mogą być buty, ubranie, krawat itp. Niby nic, a jak dobrze wpływa na nasze samopoczucie.

(Życie bez starości, Warszawa 1969, s. 198)

Na deszczowy wieczór proponujemy piosenkę o tym, że nie warto celebrować smutku. Utwór, w oryginale wykonywany przez zapomniane już trio Wilson Philips, pochodzi z filmu Spring Breakdown (2009, reż. Ryan Shiraki).


czwartek, 6 maja 2010

Wyjątkowo zimny maj


Tak bardzo chcielibyśmy podać Wam przepis Ireny na bikini ze stylonowych pończoch... Niestety, sytuacja zmusza nas do zajęcia się zupełnie innym tematem.
Czy nie jest tak, że zbyt łatwo pozbywamy się zepsutych lub zużytych parasoli? A może wystarczy je naprawić lub odświeżyć?

Jeśli parasolka przecieka, to wystarczy kupić w aptece Altacet, rozpuścić go w szklance ciepłej wody (4 tabletki) i po opadnięciu osadu-czystym roztworem smarować otwarty parasol po obu stronach-miękką szmatką. Gdy wyschnie, nie będzie przeciekał. Jeśli trzeba, można smarować roztworem bardziej stężonym, biorąc 5-7 tabletek na szklankę ciepłej wody. Dziurawy parasol można ładnie odnowić, naszywając na dziury aplikacje, np. w formie serduszek, kółek , kwiatków.
Gdy materiału na parasolu nie da się połatać, można zrobić nowe pokrycie, na wzór starego, używając np. ortalionu z zużytego płaszcza czy kurtki. Jeśli brak przy parasolu końcówek, można je zastąpić kawałeczkami rurki foliowej uciętej z wkładu do długopisu. W ściankach tej folii można zrobić dziurki, potrzebne do przyszycia końcówki materiału.

(Dom bez tajemnic, Warszawa 1990, ss. 251-252)

Żeby nie prowokować natury, w dziale muzycznym nie proponujemy dziś Riders on the Storm ani irytującego w swoim optymizmie, tańczącego Gene'a Kelly, ale nostalgiczną piosenkę zespołu A-ha.


wtorek, 4 maja 2010

Drzazgą w mola

Przebudzeni wiosennym słońcem, otwieramy szafy w poszukiwaniu „czegoś lżejszego”. A tam – o zgrozo – ruiny dawnych ubrań! Jak chronić się przed molami z wykorzystaniem smolnych drzazg, podpowiada Irena:

Mole, czyli marmajule. Skąd ta nazwa? Bo w miesiącach: marcu, maju i czerwcu samiczki moli składają kilkadziesiąt jajeczek. Futrzarze wiedzą dobrze, jakie niebezpieczeństwa grożą im w okresach marmajulo.

A Maria Pawilkowska-Jasnorzewska w pięknej fraszce żartobliwie przypomina, jak niebezpieczne mogą być mole także i w zimie: Mól molicy w czułym szale znosi wszystkie mód żurnale i powiada: zobaczymy, co będziemy jeść tej zimy.

Teoretycznie obliczenia wskazują wcale nie poetycko, że z jednej pary moli może powstać potomstwo, które zje 30 kg wełny. Ekonomiści ustalili, że w naszym kraju, skromnie licząc, straty spowodowane przez mole wynoszą rocznie około 300 milionów złotych. (Dziś 10 czy 100 razy więcej).

(…) Przepadają za wszystkim co brudne, przepocone, zakurzone, zaplamione, zatłuszczone – bo oprócz włókien, mają – do smaku – przysmaki. (…) Dla odstraszenia moli od naszych szaf, komód, kufrów można staroświecką metodą zbierać zioła (bagno jest pod ochroną!), smolne drzazgi, wsadzać w rękawy i kieszenie futer po kilka ziarnek pieprzu, skrapiać szafy, walizki, kufry – terpentyną.

(Dom bez tajemnic, Warszawa 1990, ss. 186–188)

Niestety, nieszczęsny Freddy Krueger z Koszmaru z ulicy wiązów (1984) nie słuchał Ireny – dlatego też jego słynny pasiasty sweterek aż roi się od wyjedzonych przez mole dziur: