sobota, 30 kwietnia 2011

Zabłąkany w lesie


Majówka już z nami, a z nią wyprawy do lasu! A co robić, kiedy grill już wygasa, tematy plotek się wyczerpały, a jeszcze za wcześnie, by udać się do namiotu…? Irena proponuje gry i zabawy towarzyskie. Dziś pierwsza z nich, „Zagubiony w lesie”:

Każdy uczestnik zabawy powinien mieć kij. Potem wybiera sobie dowolne drzewo, przy którym staje i rysuje wokół niego i siebie okrąg. Wcześniej wybrany „zbłąkany”, który nie ma własnego drzewa-domu, biegnie od drzewa do drzewa i uderza w nie jeden raz (lekko) swoim kijem. Przy jednym z drzew uderza dwukrotnie. Na ten znak „właściciel” domku opuszcza swoje miejsce i biegnie w przeciwną stronę, uderzając także w każde drzewo, pod którym stoi uczestnik zabawy. Biegnąc w przeciwnych kierunkach zmierzają oni okrężną drogą do opuszczonego drzewa. Kto pierwszy do niego dotrze, zdobywa dla siebie „dom”, a drugi zostaje „zabłąkanym” i prowadzi zabawę od początku.

(Księga nastolatków, Warszawa 1988, s. 140)

wtorek, 12 kwietnia 2011

Do- re -mi. Fasola!


Jedni wełnę filcują celowo, inni podejmują rozpaczliwe działania, aby sfilcowanym swetrom przywrócić pierwotny wygląd. Jeśli należycie do frakcji drugiej, sięgnijcie do książki Zofii Dzięgielewskiej (jej rady już prezentowaliśmy na blogu) a upieczecie dwie pieczenie przy jednym ogniu.


Odfilcowanie za pomocą fasoli.

Suchą, białą fasolkę zalewamy na noc zimną wodą. Ilość fasoli zależy od wielkości danego wyrobu. Na sweter damski przeciętnych rozmiarów wystarczy 30-40 dkg fasoli. Na większy sweter czy męski pulower potrzeba 50-70 dkg. Bierzemy 3 do 5 litrów wody, zalewamy fasolę i pozostawiamy na całą noc. Następnego dnia fasolę gotujemy w tej wodzie na małym ogniu. Kiedy fasola jest miękka, wodę zlewamy do miski, aby całkowicie wystygła, a fasolę po doprawieniu do smaku podajemy na obiad czy kolację. 

W zimny wywar po fasoli wkładamy czystą, suchą dzianinę na 3-4 godziny i kilkakrotnie w tym czasie wygniatamy jak przy praniu. Płucze się w kilku wodach zawsze tak samo chłodnych. Odciśniętą dzianinę zawija się w ręczniki frotte i energicznie strzepuje. Suszy się na ręczniku rozłożonym na stole czy podłodze.

(Zofia Dzięgielewska, Zofia Dzięgielewska radzi młodym gospodyniom, Warszawa 1988, s 35)

niedziela, 3 kwietnia 2011

Skakanie do oczu

Czasami nawet my nie zgadzamy się z Ireną. Kilka dni temu, kartkując jeden z jej niezawodnych poradników już po nastawieniu prania, ale jeszcze przed obraniem ziemniaków, natrafiliśmy na taki oto fragment:

Gdyby spojrzenia mogły zabijać, w „ogonkach” padałyby gęsto trupy guzdrał, których niezdecydowanie i powolność wyprowadziłyby z równowagi nawet świętego. Dziś spieszy się każdemu. Nie dziw się, że ludzie w kolejce są zdenerwowani i poirytowani. Przede wszystkim nudzą się; bolą ich nogi; niecierpliwią się, gdyż myślą o nieuchronnych zajęciach domowych. Dlatego atmosfera jest tak podminowana, że niewiele brakuje do wybuchu.

(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1969, s. 1969)

Otóż nasze doświadczenia blogerów-podróżników dowodzą, że wcale tak być nie musi. Kraje z lepiej rozwiniętą kulturą obywatelską o wiele lepiej radzą sobie z „napięciem kolejkowym”, niż nadwiślańscy krzykacze. Rada Ireny winna brzmieć raczej: stojąc w kolejce, miłuj bliźniego kolejkowego jak siebie samego. Amerykanie nazywają uprzejmość pięknym słowem „civility”. Uczmy się jej od braci zza Ocenau: