wtorek, 28 grudnia 2010

Zanim wystrzelą korki


Przed zbliżającym się sylwestrowym wieczorem i karnawałem, polecamy lekturę arcyciekawej i pożytecznej książki autorstwa Ewy Siemaszko pt. Przyjęcia w domu, wydanej w 1989 r. przez Zarząd Główny Ligii Kobiet Polskich.

Dziś przepisy na napoje niskoalkoholowe.


Kobbler wiśniowy


4 kieliszki wiśniówki, szklanka soku wiśniowego, 3/4 szklanki świeżych wiśni lub 1/4 szklanki wiśni z konfitury, 4 łyżeczki soku z cytryny , szklanka kostek lodu.

Do 4 szklanek koktajlowych lub dużych kieliszków do wina nałożyć po kilka wiśni. Wymieszać wiśniówkę z sokiem wiśniowym i cytrynowym i zalać wiśnie w szklankach, dodać kostki lodu. Podać słomki i małe łyżeczki do owoców.


Fizz malinowy


2 łyżki soku malinowego, kieliszek koniaku, woda sodowa, 2-3 kostki lodu, 2 wiśnie.

Do wysokiego kieliszka lub szklanki wlać sok malinowy i oziębiony koniak. Uzupełnić kieliszek oziębioną wodą sodową i wrzucić kostki lodu, świeże wiśnie lub z nalewki wiśniowej. Podawać ze słomką.

(Ewa Siemaszko, Przyjęcia domowe, Warszawa 1989, s. 113).

poniedziałek, 20 grudnia 2010

"Klub Pickwicka" jest arcydziełem


Zaprzyjaźniony działacz kulturalny, realizator wideoklipów i przyszła sława świtowego montażu – ukrywający się za inicjałami J.L. – podzielił się z nami fantastyczną pozycją savoir-vivre’ową, za którą dziękujemy!

Wydana w 1988 roku książka Ewy Otwinowskiej i Haliny Kwiatkowskiej pod wyszukanym tytułem Damą być… ba!, to niepowszedni przewodnik po zasadach kulturalnego zachowania się w każdej sytuacji, ujęty w formę… quasi-platońskich dialogów. „H.” i „E.” rozprawiają na 116 stronach o rzeczach tak powszednich, jak „Życie biurowe” i tak przykrych, jak „Rozwód”. W każdym dialogu dowcipnie sugerują, jak „być damą” w danej sytuacji. Książka zaczyna się następująco:

H. – Ależ jesteś punktualna.
E. – Bardzo na to uważam. Czekałam dwie minuty pod Twoimi drzwiami. Jest właśnie piąta co do sekundy.
H. – Wiem, wiem. Ostatnią walizkę wsadziłam nierozpakowaną do szafy. Pozwól, twój płaszczyk powieszę na wieszaku w przedpokoju.
E. – Dziękuję. O, piękny zapach, kawa już zaparzona.
H. – Była gotowa dwie minuty przed piątą. Jeżeli w niej zasmakujesz, dostaniesz paczuszkę.
E. – U mnie będziesz piła herbatę Pickwicka.
H. – Siadaj, proszę. Na fotelu, na kanapie, jak wolisz. Nasz gość – nasz pan. A co do Pickwicka, to powiem ci, że nigdy nie przekonałam się do „Klubu Pickwicka”. Wolę herbatę.
E. – „Klub Pickwicka” jest arcydziełem. Radzę przeczytać raz jeszcze. Jak tam było w podróży?
H. – Przywiozłam masę wrażeń. Dzisiaj opowiem ci o pociągu. Pijesz z mlekiem?
E. – Za mojej młodości piło się kawę z wanilią.
H. – Wanilię też przywiozłam. Podać?
E. – Barbarzyństwo. Kawę mieszało się z wanilią przed zaparzeniem; gdzie te czasy! (…)

(Ewa Otwinowska, Halina Kwiatkowska, Damą być… ba!, Warszawa 1988, s. 5).

Pod koniec książki jest jeszcze słowniczek, a w nim piękna – choć okrężna – definicja „żalu”: „Nie żałuj, że jesteś kobietą, bo mężczyzna nie może być damą”.

Aby przekornie zaprzeczyć Znamienitym Autorkom, kończymy niniejszy wpis fragmentem musicalu La Cage aux Folles:

sobota, 18 grudnia 2010

Za czym kolejka ta stoi


Zdarzyło nam się w tym tygodniu być świadkami sytuacji, których kulminacyjnym momentem jest okrzyk: Pan tu nie stał! Wiadomo - wszyscy chcemy jak najszybciej kupić znaczek, karpia w promocyjnej cenie, odebrać wyniki badań w osiedlowej przychodni. Apelujemy za Ireną - nie naruszajmy naturalnego rytmu kolejki!

Stój nie przeszkadzając nikomu, nie potrącając i nie opierając się o nikogo. Najlepiej czytaj gazetę. Nigdy nie próbuj dostać się poza kolejką! I nie obrażaj się gdy Ci - w tym przypadku słusznie- ktoś powie kilka przykrych słów. Jeśli rzeczywiście masz ogromnie ważny powód, poproś wszystkich lub tylko tych, których chcesz wyprzedzić, żeby Cię przepuścili. Nie zwracaj się do ludzi z kolejki aby załatwili Ci sprawunek. Stawiasz ich w trudnej sytuacji, gdyż albo muszą odmówić, albo jeżeli przez grzeczność się zgodzą, mogą być narażeni na wymówki innych.

(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1965, s. 169)

W ramach instruktażu pamiętna scena z filmu Co mi zrobisz jak mnie złapiesz (1978, reż. Stanisław Bareja). 


wtorek, 14 grudnia 2010

Jak zwał, tak zwał

Przechodząc ostatnio ulicą, usłyszeliśmy świeżo upieczoną matkę, jak kwiliła nad swym wózkiem: „Dżesika, mama tu jest!”. Jak zwał, tak zwał, ale… umiar przy wybieraniu imion jest równie wskazany, jak elegancja w ubiorze. Irena radzi:

Upodobania w tym zakresie ulegają zmianom. Dlatego też wyszukane imiona osób starszych wydają się nam zabawne. Hermenegilda, Klementyna, Anastazja, Rafaela, Bonifacy, Eligiusz, Apolinary, Pankracy, Serwacy, Hipolit – miały ongiś powodzenie, ale dziś raczej należą do tych, za które dzieci nie są rodzicom bardzo wdzięczne.

Trzeba też imię zharmonizować z nazwiskiem. Jeśli ktoś ma nazwisko krótkie, niezwykłe imie będzie brzmieć pompatycznie i śmiesznie. Miła Hildegarda Bąk lepiej by się czuła, gdyby była np. Zofią.

(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1965, s. 130)

Na dobrą resztę dnia piosenka sławiąca imię Maria z musicalu West Side Story (1961):

środa, 8 grudnia 2010

Z kopyta kulig rwie


Czas porzucić sporty motorowe i fikołki na trzepaku, na rzecz nart i łyżwiarstwa. Irena przypomina o równouprawnieniu w dyscyplinach zimowych. 

Dobre wychowanie nakazuje, żeby sportsmenka była kolegą a nie rozkapryszoną kobietką, oczekującą usług od mężczyzny - wielbiciela. Kto  uprawia sport, musi sam nosić swój plecak i swoje narty, powinien też samodzielnie je nakładać. Minęły te czasy, kiedy ślicznotki używały łyżwiarstwa w ten sposób, że galanci lokowali je w fotelach - saniach popychanych na lodzie.  Na balu od płci brzydkiej wymagamy wszelkich względów, w sporcie - tylko koleżeństwa. Nie znaczy to oczywiście, że nasz towarzysz ma prawo klepać nas mocno ręką po plecach czy udzie.

(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1969, Wiedza Powszechna, s. 200)


Na przekór pogodzie zapraszamy do koedukacyjnego basenu w Klubie Tropicana.

 

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Pięćset i więcej


Zimą sięgamy szerokim gestem do przetworów przygotowanych późnym latem, a także po potrawy sycące i rozgrzewające. Dużą inspiracją może być niezwykła książka pt. 500 potraw z ziemniaków, autorstwa W. A Bołotnikowej i L. M Wapiennik, wydana w 1981 roku w Mińsku. Znajdziemy tam takie pyszności jak: ugro po tadżycku, czorbe (kuchnia mołdawska), przepisy odważne (ziemniaki gotowane na parze) i egzotyczne (szangi z ziemniaków - kuchnia udmurcka).

Dziś, miło brzmiący bramborak z zaprzyjaźnionej kuchni czeskiej.

Bramborak

10 ziemniaków, 1/2 szklanki mąki, 3/4 szklanki tłuszczu, trochę mleka, czosnek, sól i pieprz do smaku.

Ziemniaki zetrzeć na tarce o małych otworach, odlać sok, posolić, dodać trochę mleka, roztarty czosnek, mąkę pszenną oraz pieprz mielony i starannie wymieszać. Na patelnię z rozgrzanym tłuszczem położyć cienką warstwę ziemniaków i usmażyć z obu stron. 


(W. A Bołotnikowa,  L. M Wapiennik, 500 potraw z ziemniaków, Uradżaj, 1981, Mińsk)

środa, 1 grudnia 2010

Zima zła



Bardzo zimową porą, apelujemy o noszenie nakryć głowy, szalików i rękawiczek. Służbom mundurowym Irena zaleca futrzane czapki, filcowe buty i watowane spodnie.

Czapkę futrzaną zakładamy dopiero wówczas, gdy temperatura spadnie poniżej 0 C. Nosi się ją lekko przekrzywioną na prawe ucho, z klapami podniesionymi, a przy temperaturze poniżej 10 C z klapami opuszczonymi. Gdy klapy są opuszczone, koniec taśmy zawiązuje się pod brodą.

(Uprzejmy milicjant, Warszawa 1964, Oddział Szkolenia KGMO, s. 18)



poniedziałek, 29 listopada 2010

Od bólu głowy


Zaprzyjaźniony bloger (autor ekscytującego “Tajnego detektywa”) przesłał nam pocztą, za co bardzo dziękujemy, książeczkę dr Stanisława Bogusławskiego z 1969 roku pt. Bóle głowy. Broszura jest zwięzła i napisana trzeźwym stylem (mało tu kwiecistych – i uroczych! – dygresji Irenowych), ale rysunki, jakimi publikacja została opatrzona, są zaiste niepowszednie. Postanowiliśmy podzielić się trzema z nich (autorem jest J. Flisak, który współpracował też z Ireną). Mamy nadzieję, że się spodobają.



piątek, 26 listopada 2010

Te wspaniałe dyniowate

Listopad prawie się kończy, a my nie podaliśmy ani jednego przepisu Ireny na potrawę z dyni. Dziś naprawiamy ten błąd. Poniżej przepis na konfitury z dyni z odrobiną alkoholu.

1,5 kg dyni (o intensywnie pomarańczowym kolorze miąższu), 1 kg cukru, szklanka wody, sok z cytryny lub kwasek cytrynowy, 1 kieliszek araku, rumu lub wódki.

Dynię oczyścić, obrać, pokrajać w kostkę, a jeszcze lepiej wydrążyć z niej kulki. Przełożyć na sito i włożyć na 1 min do wrzącej wody, a potem do zimnej. Osączyć, skropić sokiem z cytryny i alkoholem. Z cukru i wody ugotować syrop (ok. 10 min). Włożyć dynię, lekko podsmażyć i odstawić. Na drugi i trzeci dzień powtórzyć tę czynność. Kulki dyni powinny być przejrzyste, a syrop gęsty. Wtedy przełożyć konfitury do słoików, zamykać i pod kocyk.

(Słońce w słoikach, Warszawa, 1988, Watra, s.49)

poniedziałek, 22 listopada 2010

Dzyń, dzyń!

Choć ścieżki rowerowe dla wielu z nas są wciąż marzeniem co najmniej równie odległym, jak szklane domy, zamki na lodzie, czy stadiony na Euro 2012, to mimo to wiele osób wybiera właśnie tzw. bicykl jako swój ulubiony środek codziennej lokomocji. Nawet na siodełku należy jednak pamiętać o zasadach dobrego wychowania:

Kulturalny rowerzysta nie wypuszcza kierownicy, aby ręce nonszalancko schować do kieszeni, nigdy też nie jeździ chodnikiem.

Niegrzecznie jest oglądać się za starszą tęgą panią albo brodatym panem, gdy jadą rowerem. Ślązaczki używają powszechnie tego środka lokomocji wyruszając po zakupy. I ośmieszyłby się człowiek, który okazałby zdziwienie. Z drugiej zaś strony dziewczęta i kobiety muszą pamiętać, że wiatr czasem rozwiewa spódnice czy sukienki. A zatem do jazdy rowerem trzeba się zawsze odpowiednio ubrać.

(…)

O zachowaniu się w pojazdach konnych, ciągnikach i… pojazdach kosmicznych chyba nie będziemy pisać.

(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1969, ss. 165-166.)

Tymczasem przed wyruszeniem na własnych dwóch kółkach po chleb i masło, załadujmy do odtwarzaczy mp3 klasykę rowerową w wykonaniu zespołu Queen:

sobota, 20 listopada 2010

Cebulą szoruj i przecieraj


Rok temu zachęcaliśmy do ostatniego w sezonie jesienno - zimowym mycia okien. Dziś, zanim (być może) przystąpimy do tej czynności, przypomnijmy sobie za Ireną o dokładnym umyciu ram okiennych.

Mycie okien zaczynamy od umycia ram okiennych. Wycieramy cebulą ślady po muchach i żyletką zeskrobujemy resztki zaschłej farby. (Uważać by nie porysować szkła! i nie przeciąć palców). Tłuste plamy po oblepianiu szyb kitem można też zetrzeć przekrojoną cebulą. Ramy okienne (futryny) warto po umyciu jeszcze przetrzeć suchą, miękką ściereczką. 

(Dom bez tajemnic, Warszawa 1990, s. 20)

poniedziałek, 15 listopada 2010

Cmoknonsens

Pisaliśmy już kiedyś o nieszczęsnym (i spektakularnie wyśmianym przez Kazimierę Szczukę) zwyczaju całowania kobiet w rękę, ale walki z tą patriarchalną zaszłością nigdy dosyć:

(…) „Cmoknonsens” – jak wspominaliśmy – wciąż się utrzymuje. Jeśli zatem mężczyzna koniecznie chce całować panie w rękę, niech robi to grzecznie. A więc nie po „tysiąc razy”. Nawet dziękując za coś musi zachować umiar. Skoro całuje tylko sędziwe damy, nie powinien wyróżniać żadnej z młodych kobiet. Jeśli całuje po kolei wszystkie, będzie nieuprzejmy, gdy którąś ominie; jeżeli pocałuje w rękę kilkunastoletnią panienkę, niech się już nie tłumaczy, że myślał iż to jest jej mama.

(…)

Całowania w rękę na ulicy, na plaży itp. należy raczej unikać. Przy czynności tej mężczyzna powinien się nachylić, a kobieta może podnieść rękę nieco wyżej, ale bez przesady – właśnie tylko „nieco”.

(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1969, ss. 78-79)

Pamiętajmy, że całowanie odbywa się też czasem na linii męsko-męskiej i może mieć głębokie reperkusje międzynarodowe: