wtorek, 27 września 2011

Niby-szklarnia


Cóż począć ze stosami foliowych toreb, które wciskane są nam przez rozmaitych sprzedawców bez litości i bez umiaru…? Irena zna odpowiedź także i na to pytanie:

Dużych worków foliowych gospodynie używają do przeróżnych celów, np. szyją z nich fartuchy, pokrycia na pałąki nad grządką z warzywami, czyli robią niby-szklarnię, która jak wiadomo bardzo skutecznie przyspiesza rośnięcie roślin. Rozkładają folię na meblach i podłodze podczas odnawiania mieszkania, a potem moczą ją w proszku „E” i farba się zmywa.

(Dom bez tajemnic, Warszawa 1990, s. 142-143)

poniedziałek, 19 września 2011

Liście znów spadają masłem na dół


A na straganach znowu pełno śliwek. Dziś przepis na najłatwiejsze ciasto w świecie. Ireno - prosimy!

We Francji podaje się nie placek ze śliwkami - ale tak zwany "tart", na kruchym spodzie, ze śliwkami lub innymi owocami. Oto przepis na ten pyszny deser: 12.5 dag - pół na pół - masła i oleju, mąki ile zabierze, proszku do pieczenia na koniec noża, soli do smaku i wody tyle, by ciasto było gąbczaste: wyrobić, cieniutko rozwałkować, wylepić blachę lub 2 tortownice. Posypać 2 łyżkami cukru pudru, ułożyć śliwki. Podpiec w bardzo gorącym (270 C) piekarniku. Ubić 2 jaja ze szklanką śmietany i szklanką cukru pudru. Polać tym owoce i zapiec na złoty kolor. 

Gdyby się człowiek nie bał utyć - jadłby to codziennie.

(Czy wiesz co jesz?, Warszawa,1985, Wydawnictwo Alfa, s.180)

Na wszelki wypadek podajemy także alternatywny przepis w formie teledysku. 
Smacznego!

poniedziałek, 12 września 2011

Let's twist!



Let's twist again, like we did last summer
Yeah, let's twist again, like we did last year 

Znowu zakręcamy, marynujemy, pasteryzujemy. Jak zeszłego lata. Co zrobić gdy świeżo przygotowane przetwory zaczynają się psuć? 
Irena mówi :

Przede wszystkim nie zamartwiać się, bo 1 % zepsutych przetworów - zawsze jest dopuszczalny, choć niepożądany. Najprostszą odpowiedzią byłoby: wyrzucić. Nie sama pleśń jest niebezpieczna, ale jej jady, które są toksyczne. Na przykład występująca w owocach patulina jest rakotwórcza, a znajdowano ją w jabłecznych przetworach.

Ważne jest aby często swoje skarby spiżarniane przeglądać. Najmniejsza plamka na powierzchni powinna być już wyłapana. Słoik wówczas otwieramy, zdejmujemy plamkę pleśni razem z 1 centymetrową warstwą przetworu, a resztę zawartości przesmażamy lub gotujemy ok. 15 minut. Słoik oraz wieczko szorujemy wodą z sodą i wyparzamy przez 30 min. zanim użyjemy ponownie. Przetwór po zagotowaniu czy przesmażeniu najlepiej od razu przeznaczyć do spożycia. 

(Słońce w słoikach, Warszawa, 1988, Watra, s.32)

Uff! Sytuacja uratowana. 

W kolejnych odcinkach, kurs skutecznego otwierania słoików.

piątek, 9 września 2011

Wrzesień



Czujesz? Ogniskiem pachną te pogańskie lata,
Gdy iskrami trzaskały żagwie jałowcowe
I dym wełnistym kłębem za wiatrem ulatał,
I marszczyły się z żaru kartofle surowe.

Gdy zrudziałą gałęzią, iglastą i suchą,
Huknąć stos w łeb płomienny - jakbyś w ogień cisnął
Worek żywych chrabąszczy! Takim sykiem prysnął,
Taką paniczną chmarą iskromiotu buchał.

I nigdy tak kartofel podany do stołu
Nie nęcił, jak ten właśnie, z przyswędem i węglem,
Łapczywie wytrącony patykiem-pocięglem
Z siwej, gorącej mąki leśnego popiołu.

Z dłoni go w dłoń przerzucać! dmuchać, bo gorący!
Parzy obłuskiwaną spieczoną łupiną!
Tknąć w sól z papierka! wchłonąć w usta chuchające,
Żeby się na skaczącym języku rozpłynął!

Łódkami się przez siwą Pilicę wracało,
Z prądem, z wiatrem, pod wieczór, pod zorzę wiśniową,
W milczeniu, zamyśleniu, z gorejącą głową.
Tak się ogień, popioły i smutek poznało.

Tym razem to nie Irena a Tuwim.  Irena patrzy na jesienne ogniska od strony praktycznej.


Rozpalając ognisko, trzeba zwracać uwagę na kierunek wiatru, a gdy już jest płomień, nie pozwolić mu zgasnąć, dokładając coraz to większe i grubsze gałązki, wreszcie kawałki drewna. Gdy palimy tylko chrustem, trzeba go stale dokładać. Grubsze klocki drewna, pnie, suche karpiny, pozwalają na dłuższe chwile odpoczynku od dokładania do ognia. Dużą przyjemnością jest palenie wesoło trzaskających w ogniu, pachnących żywicą szyszek.

(Kuchnia pod chmurką, Warszawa 1988, Wydawnictwo PTTK „Kraj”, s. 144)

niedziela, 4 września 2011

Matura z politury


Meble to nasi domownicy, uczy Irena w swych książkach raz po raz. Należy im się tyle samo uwagi, co najlepszym przyjaciołom – w końcu obcujemy z nimi na co dzień. Zaniedbane meble świadczą o właścicielu, dlatego warto przyjrzeć się, czy któryś z naszych regałów bądź sekretarzyków nie wymaga już politurowania:

Politurowanie jest pracochłonne, bo trzeba szmatką, wypełnioną wełnianymi gałgankami i nasączoną politurą, pocierać mebel okrągłymi ruchami, jakby kółkami, lekko polerując powierzchnię. Czekamy potem, aż ona wyschnie (kilka godzin, a nieraz i dni) i zaczynamy wszystko od początku, wiele razy, Zaczynamy od gruntowania, przechodzimy do polerowania, a kończymy na polerowaniu – ale już nie politurą, tylko spirytusem denaturowanym.

(Dom bez tajemnic, Warszawa 1990, s. 71)

czwartek, 1 września 2011

Witaj szkoło!



Plamy z długopisu doskwierają nam cały rok, ale od września plam tych jest podejrzanie więcej. Z pomocą przychodzi Irena. Podpowiadamy - potrzebny jest dobrze zaopatrzony barek.


Plamy z długopisu znikają bez śladu po wywabieniu ich alkoholem. Ale atrament też można zmyć z palców wodą kolońską, spirytusem salicylowym, a plamę na ubraniu wódką (szczególnie z tych tkanin, na których denaturat zostawiłby ślady). Plamy z długopisu na meblach (dzieci często plamią swoje biureczka) zmywać denaturatem. Gdyby powstały matowe plamy, oczyścić je flanelką, skropioną kilkoma kroplami oleju (np. lnianego) a potem do połysku wyczyścić suchą flanelką.

(Cztery pory roku w gospodarstwie domowym, Warszawa, 1992, str 106)