Nie nie, tym razem nie chodzi o przekładaniec z kremu i biszkoptu. W cyklu „Ilustracje Ireny” postanowiliśmy podzielić się z Państwem instruktarzem „chodzonym”, zamieszczonym w ABC dobrego wychowania:
Praktyczna realizacja pierwszego z postulatów znajduje się poniżej, w radonym powitaniu dnia z klasycznej Deszczowej piosenki (1952), do którego obejrzenia zapraszamy!
Dziś narzekań Ireny ciąg dalszy - dostaje się polskim jogurtom. Taka była prawda czasu.
Zalety jogurtu znane są od niepamiętnych czasów. Nawet w Biblii jest wzmianka, iż Abraham przyjmował gości chlebem i rodzajem kwaśnego mleka, prototypem jogurtu. Komu jogurt wydaje się niesmaczny, niechże z niego przyrządza koktajle, to znaczy do jogurtu dodaje owoce (maliny, truskawki i inne jagody), cukru do smaku, a potem ubija trzepaczką aż do spienienia lub roztrzepuje na jednolity koktajl w mikserze.
Dlaczego u nas jogurty nie są tak smaczne jak np. w Paryżu - pozostaje dla mnie wciąż tajemnicą.
(Czy wiesz co jesz?, Warszawa,1985, Wydawnictwo Alfa, s.36)
W dzisiejszym odcinku Irena snuje refleksje nad nieskutecznym marketingiem fasolowego biznesu.
Stojąc smętnie w kolejce martwię się: dlaczego nikt nie kupuje fasolki? Perłowa, biała, brązowa, Jasiek...pełne worki, nawet zachęcająca reklama, że dużo białka i witamin i - jakoś nikt. Może za droga? Ale- praktycznie rzecz biorąc, fasolka świetnie zastąpi danie mięsne, bo 10 dkg mięsa nie "nakarmi" męża, a danie z 10 dkg suchej fasolki nasyci go wystarczająco i dużo taniej.
(Czy wiesz co jesz?, Warszawa,1985, Wydawnictwo Alfa, s.88)
Zimowe sporty w pełni, Adam szybuje w powietrzu, a Irena nie pozostaje w tyle. Przypomina, że sport to nie tylko krew, pot i mięśnie, ale także podejście do życia, zestaw zasad i domena dobrego wychowania:
Można uprawiać sport dla przyjemności, dla zdrowia, dla utrzymania pięknej sylwetki, wreszcie – dla samego sportu, dla wyników i zaspokojenia swej ambicji. W naszych czasach sport stał się ruchem masowym. Nazwiska zawodników są powszechnie znane. Kto w Polsce nie słyszał o Pawłowskim, Zasadzie czy Kirsztenstein-Szewińskiej?
(…)
Znacie słówko fair (czyt. Fer)? Pochodzi ono ze świata sportu i najlepiej chyba wyraża to wszystko, co ludzie powinni wnosić do wzajemnych stosunków: uprzejmość, wspaniałomyślność, sprawiedliwość, uczciwość, bezstronność.
(…)
Kto uprawia sport, musi sam nosić swój plecak i swoje narty, powinien też je samodzielnie nakładać. Minęły te czasy, kiedy ślicznotki używały łyżwiarstwa w ten sposób, że galanci lokowali je w fotelach-saniach popychanych po lodzie.
(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1969, ss. 198-200)
Na dobrą sportową niedzielę, klasyczna piosenka bejsbolowa, śpiewana na stadionach jak Ameryka długa i szeroka:
Doceńmy szlachetne starania Ireny, która w przedinternetowych czasach zachęcała do poszerzania horyzontów, codziennego czytania gazet lub przynajmniej do zgłębiania tematu, którym aktualnie się zajmujemy. Czy milicjant nie ma o czym rozmawiać z rolnikiem? Powinien mieć!
Milicjant obracając się pomiędzy bardzo różnymi ludźmi i chcąc nawiązać z nimi kontakt, powinien mieć możliwie jak najbardziej wszechstronne wiadomości. Inaczej i o żywszy kontakt będzie trudno i ... łatwo się zbłaźnić. Np. milicjant nawiązujący rozmowę z rolnikiem nie może wykazać się całkowitą nieznajomością spraw rolnych, bo albo się ośmieszy, albo straci autorytet. Rozmowa też nie będzie się kleić, bo... o czym tu rozmawiać?
(Uprzejmy milicjant, Warszawa 1964, Oddział Szkolenia KGMO, s. 152)
Wznawiamy dziś poradnictwo karnawałowe. Kiedy zabawa się psuje, a towarzystwo staje się rozdrażnione, nie czekamy ani chwili! Zaglądamy do niezawodnego "Uprzejmego milicjanta".
Na zabawach zdarzają się nieraz drażliwe sytuacje. Wówczas trzeba dbać przede wszystkim o to, by kobiety nie były narażone na żadne przykrości. Potem trzeba ratować kolegów, nie zadrażniwszy powstałej sytuacji. Zdarza się niestety, że ktoś przebierze miarkę, że jest podchmielony lub wprost pijany. Wiadomo, że w takiej sytuacji człowiek traci hamulce, staje się drażliwy, wyczulony na punkcie własnej ambicji. Trzeba wiele taktu i często cierpliwości, aby takiego kolegę wyprowadzić z zabawy, umieścić gdzieś na osobności, a nieraz odprowadzić aż do domu. W wypadku jego awanturowania się trzeba poprosić innych kolegów o pomoc i natychmiast usunąć go z sali, sprzed oczu innych ludzi.
(Uprzejmy milicjant, Warszawa 1964, Oddział Szkolenia KGMO, s. 137)