piątek, 9 września 2011

Wrzesień



Czujesz? Ogniskiem pachną te pogańskie lata,
Gdy iskrami trzaskały żagwie jałowcowe
I dym wełnistym kłębem za wiatrem ulatał,
I marszczyły się z żaru kartofle surowe.

Gdy zrudziałą gałęzią, iglastą i suchą,
Huknąć stos w łeb płomienny - jakbyś w ogień cisnął
Worek żywych chrabąszczy! Takim sykiem prysnął,
Taką paniczną chmarą iskromiotu buchał.

I nigdy tak kartofel podany do stołu
Nie nęcił, jak ten właśnie, z przyswędem i węglem,
Łapczywie wytrącony patykiem-pocięglem
Z siwej, gorącej mąki leśnego popiołu.

Z dłoni go w dłoń przerzucać! dmuchać, bo gorący!
Parzy obłuskiwaną spieczoną łupiną!
Tknąć w sól z papierka! wchłonąć w usta chuchające,
Żeby się na skaczącym języku rozpłynął!

Łódkami się przez siwą Pilicę wracało,
Z prądem, z wiatrem, pod wieczór, pod zorzę wiśniową,
W milczeniu, zamyśleniu, z gorejącą głową.
Tak się ogień, popioły i smutek poznało.

Tym razem to nie Irena a Tuwim.  Irena patrzy na jesienne ogniska od strony praktycznej.


Rozpalając ognisko, trzeba zwracać uwagę na kierunek wiatru, a gdy już jest płomień, nie pozwolić mu zgasnąć, dokładając coraz to większe i grubsze gałązki, wreszcie kawałki drewna. Gdy palimy tylko chrustem, trzeba go stale dokładać. Grubsze klocki drewna, pnie, suche karpiny, pozwalają na dłuższe chwile odpoczynku od dokładania do ognia. Dużą przyjemnością jest palenie wesoło trzaskających w ogniu, pachnących żywicą szyszek.

(Kuchnia pod chmurką, Warszawa 1988, Wydawnictwo PTTK „Kraj”, s. 144)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz