środa, 7 kwietnia 2010

Zosia pomaga Irenie, Irena pomaga Zosi


Oczami wyobraźni widzimy, jak w połowie lat osiemdziesiątych Irena wbiega do siedziby warszawskiego wydawnictwa Watra (gdzie opublikowała większość swych książek) i wpada na Zofię Dzięgielewską, autorkę opublikowanej tam właśnie pracy ABC porządków domowych. Irena i Zosia idą na kawę, wymieniają się najnowszymi spostrzeżeniami, czasopismami ilustrowanymi z całego świata, czerpią wiedzę od siebie nawzajem, dyskutują zalety i wady destylowanego ługu… My także wsłuchajmy się wyjątkowo nie w głos Ireny, ale Zofii tym razem (za sugestię lektury dziękujemy pani Kalinie Błażejowskiej!):

Korale nie znoszą hermetycznego zamknięcia w blaszanym pudełku czy plastykowym woreczku, wymagają bowiem kontaktu z ciepłem ludzkiego ciała. Pozbawione tego kontaktu – obumierają. Kiedy staną się matowe, porowate, nawet najlepszy fachowiec nie znajdzie dla nich ratunku. Tak więc, korale trzeba nosić przynajmniej co pewien czas i – jak już wspomniałam – przechowywać osobno (nie z resztą biżuterii) w drewnianym czy tekturowym pudełeczku. Nawleczone na nylonową żyłkę można zanurzyć w zimnej wodzie z dodatkiem odrobiny węgla w proszku lub soli kuchennej, opłukać w czystej wodzie, wysuszyć i wetrzeć odrobinę olejku migdałowego. Po wchłonięciu olejku wypolerować korale miękką, irchową skórką.

(Zofia Dzięgielewska, ABC porządków domowych, Wydawnictwo Watra, Warszawa 1984, s. 62-63)

Mało kto wie więcej o „cieple ludzkiego ciała” niż Michelle Pfeiffer w tej scenie ze Wspaniałych braci Baker (1989):



4 komentarze:

  1. Korali nie nosze, ale tak sie spodziewalem, ze blaszane pudelka im nie sluza.
    pozdrawiam wiosennnie cala redakcje Bloga, Watry, i wszystkich miłośników książek obu Dam.

    OdpowiedzUsuń
  2. kalina błażejowska7 kwietnia 2010 20:10

    lubię to

    OdpowiedzUsuń
  3. Następny post będzie o tym, że korale nosimy nie tylko na szyi, więc nie wszystko stracone!

    OdpowiedzUsuń
  4. Korale nosimy również w uszach i na palcach oraz przegubach. Najładniej o konserwacji biżuterii opowiedziała Helena Modrzejewska pewnej nadętej amerykańskiej milionerce: "Ja wyrzucam moje klejnoty, kiedy się zabrudzą..." (czy jakoś tak, cytuję z pamięci)

    OdpowiedzUsuń