niedziela, 15 listopada 2009

Całuję rączki


W epoce zmutowanej grypy, maseczek ochronnych, istotne wydaje się zagadnienie, jak nazywa je Irena, „cmoknonsensu” a mianowicie całowania w rękę. Wydawałoby się, że zwyczaj ten już zaginął, niestety ciągle jeszcze niektórzy rwą się do pocałunków. Irena omawia ten problem w kontekście dobrych manier, a nie zagrożeń wirusowych, choć wspomina także o względach higienicznych. I zdecydowanie odradza takie praktyki.

Jak całować w rękę, bo ten „cmoknonsens”- jak wspominaliśmy – wciąż się utrzymuje. Jeśli zatem mężczyzna koniecznie chce całować panie w rękę, niech robi to grzecznie. A więc nie „po tysiąc razy”. Nawet dziękując za coś musi zachować umiar. Całowania w rękę na ulicy, na plaży itp. należy raczej unikać. Przy tej czynności mężczyzna powinien się nachylić a kobieta może podnieść rękę nieco wyżej, ale bez przesady- właśnie tylko „nieco”.
Całowanie odbywa się oczywiście „bezszmerowo”, jest raczej muśnięciem ustami (nie brodą!) niż pocałunkiem. Wargi muszą być suche, by nie trzeba było po takim powitaniu dyskretnie wycierać ręki. Nie wolno całować w rękę poprzez stół.

(ABC dobrego wychowania, Warszawa 1969, Wiedza Powszechna, s.78)

A więc całujmy obficie w zaciszu domowym, ale ograniczajmy „cmoki” w sytuacjach oficjalnych. Żeby nie zakończyć smutno, piosenka lekko instruktażowa o przewadze całusów nad bezsensownym gadaniem. Don’t talk, just kiss!


1 komentarz:

  1. Najbardziej obrzydliwy cmok jaki widziałam to cmok naszego prezydenta(bądź brata jego) - obojętnie jaka byłaby ofiara - współczuję...

    OdpowiedzUsuń