czwartek, 5 listopada 2009

Sprzedawca nasz pan

Zastanawiający fragment, w którym Irena wykazuje więcej troski o sprzedawcę (musi zjeść, pracuje „bezinteresownie”), niż o klienta. Co więcej, troszczy się o przymierzane ubrania – pytanie do Czytelników bloga jest następujące: jak i czym możemy „zabrudzić” ubrania w przymierzalni…?

Nie wpadajmy po zakupy tuż przed zamknięciem sklepu lub gdy sprzedawcy chcą iść na obiad.

Jeśli nie zamierzasz niczego kupić, bo np. nie masz pieniędzy, lecz chcesz tylko przyjrzeć się interesującym Cię artykułom, nie udawaj klientki. Nie przymierzaj sukien, kapeluszy czy pantofli. Opuszczając sklep tłumaczysz się wprawdzie przed sprzedawczynią, że niestety żadna z przymierzonych rzeczy Ci nie odpowiada, ale takie wyjście z sytuacji wcale Cię nie ratuje.

Kobieta kulturalna ogląda w takim wypadku wystawy, może też zasięgnąć informacji u sprzedawczyni, nie zabiera jej jednak zbyt wiele czasu ani nie obarcza zbędną pracą. Bierze też pod uwagę fakt, że przymierzając rzeczy zawsze się je trochę mnie lub brudzi; robi to więc tylko wtedy, kiedy rzeczywiście pragnie coś nabyć.

Jeśli nic nie kupiłaś, bo nie znalazłaś tego, co potrzebujesz, nie krępuj się. Powiedz: „Bardzo przepraszam i serdecznie dziękuję”. Trzeba bowiem podziękować człowiekowi, który bezinteresownie poświęcił Ci swój czas. Nie nadużywaj jego uprzejmości. Inni także czekają na obsłużenie.

(ABC dobrego wychowania, Waraszwa 1969, Wiedza Powszechna, s. 168)

A tutaj klasyczna piosenka na temat targowania się na włoskim targu, „Bargaining” z musicalu Do I Hear a Waltz? Słowa: Stephen Sondheim, muzyka: Richard Rodgers.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz